środa, 5 lipca 2017

Pistacjowy zestaw - Pistachio set handmade

Mój najnowszy zestaw sprzętów kuchennych w kolorze pistacjowym - robot kuchenny z uchylną głowicą, toster w stylu retro (z elementami grzewczymi w środku) i malutki minutnik kuchenny. Wszystko w skali 1:12 :)

My new set of kitchen table top appliances in nice looking pistachio color - a stand mixer with tilt motor head and removable bowl, a retro toaster (with heating elements inside) and a small kitchen timer. Everything in 1: 12 scale :)








środa, 21 czerwca 2017

Ale spotkanie! :)

To co mi się przydarzyło byłoby zupełnie niemożliwe jeszcze jakiś czas temu...
...
Ale zacznijmy od początku :)
...
Poznałam pewną miniaturzystkę z Hiszpanii. Oczywiście przez internet. Zajmuje się miniaturami w tematyce kuchennej (czyli mój konik :)  ) Pisałyśmy do siebie od czasu do czasu, bo jakoś tak się zgadało kilka tematów. Ja - moją łamaną angielszczyzną. Ona - przez google translator. W dzisiejszych czasach rozmowa dwóch osób różnych narodowości wcale nie jest taka trudna :)

Nagle wypadł mój wyjazd do Hiszpanii. To co, może spotkamy się w Hiszpanii, jeśli będzie okazja...?


Oto ja i Monica :) Tak, ta z bloga http://kitchenminiature.blogspot.com/ :)
A poniżej prezent, który od niej dostałam:



Ponieważ ani Monica, ani jej mąż nie znają angielskiego, z pomocą przyszedł nam hiszpańsko - polski translator! A więc rozmowa wyglądała tak, że pisaliśmy jakieś zdanie po polsku, translator tłumaczył je na hiszpański, komórkę podawałam Monice, ona odczytywała treść, pisała odpowiedź po hiszpańsku, translator tłumaczył na polski itd.
Rozmowa trwała przez to całe wieki i było to przezabawne (biorąc jeszcze pod uwagę naszą gestykulację i niektóre słowa po angielsku i hiszpańsku, które dawało się zrozumieć) :) :)



Czy to nie jest niesamowite, że to się w ogóle udało?
Gdyby nie internet, to w ogóle bym się o niej nie dowiedziała. Nie udało by nam się spotkać. Nie udało by nam się porozmawiać bez translatora i internetu.  I nigdy bym jej nie poznała!
Niech żyje XXI wiek!!

poniedziałek, 19 czerwca 2017

Sklep z miniaturami! - Barcelona

Ponieważ miałam okazję być w maju tego roku w Barcelonie - wyobraźcie sobie jaka była moja reakcja, kiedy dowiedziałam się, że jest tam prawdziwy, stacjonarny sklep z miniaturami! I to w samym centrum miasta :)



Sklep Evolve jest naprawdę spory, więc było dużo do oglądania. Różne rodzaje domków (w stanie surowym, do złożenia, a także w wersji wykończonej i gotowej do "zamieszkania"), mebelki, akcesoria, ubranka, lalki, a nawet czasopisma o miniaturach. Wszystko dla miłośników skali 1:12.
W sam raz dla osób, które nie bywają na targach miniatur, ale będąc - tak jak ja - akurat w Barcelonie, mogą wstąpić i zrobić miniaturowe zakupy :)


Bardzo spodobało mi się to, że w sklepie dostępne były miniatury ręcznie wykonane (z podpisami konkretnych miniaturzystów), ale też miniatury katalogowe, czyli tańsze i pakowane taśmowo. Zestawy i pojedyncze sztuki. W stylu wiktoriańskim albo modern. Czyli coś dla każdego :) Nieźle!


A tu zdjęcie z sympatyczną właścicielką sklepu:




Kto wie, może w Polsce miniatury też będą kiedyś na tyle popularne, że powstanie u nas taki prawdziwy sklep? Wyobraźcie sobie listę zakupów, gdzie obok Rossmanna i Pepco napiszecie "kupić 3 klamki do drzwi, 2 poduszki, parkiet dębowy i komplet sztućców w miniaturze" :) :) Byłoby super! I tego wszystkim nam, miniaturzystom i kolekcjonerom, życzę :)

piątek, 5 maja 2017

Bo Chicago to nie tylko targi miniatur :)

Choć w zeszłym roku spędziłam z mężem prawie dwa tygodnie w Chicago i naprawdę sporo zwiedziliśmy, to jednak znalazło się parę atrakcji również i tego roku :) Bo przecież wyjazd do Chicago nie kręci się tylko wokół miniatur :)

Najpierw - przejażdżka pociągiem do centrum Chicago. Pociąg nazywa się Metra (i nie jest to metro, a zwykła kolejka, tylko tak się myląco nazywa...), jest dwupoziomowy i można sobie nim wygodnie dojechać do Downtown.


Później - spacer po Downtown, czyli powolutku w stronę Millennium Park i dalej, aż na Navy Pier.






A następnie przejażdżka świeżo oddanym do użytku Centennial Wheel, czyli krótko mówiąc - diabelskim młynem! Miejsce: Navy Pier. Cena: 15$ od łebka. Efekt: kilka okrążeń w szklanej gondoli z pięknym widokiem na wybrzeże, co przy ładnej pogodzie warte jest każdej ceny ;)








To niesamowite, ale pogoda wyjątkowo nam dopisała tego dnia :)




W dni targów The Miniature Show, czasu wolnego było już zdecydowanie mniej, ale nie byłabym sobą, gdybym nie robiła zdjęć w sklepach ;)
Poniżej kilka zdjęć z pobliskiego Blicka:



I sklepy w galerii handlowej:





Oraz, na koniec, 1 terminal na lotnisku O'Hare, znajomy tym, którzy oglądali film "Kevin sam w domu" :)


środa, 3 maja 2017

Chicago 2017 - targi miniatur i nagroda!

Najwyższy czas opublikować kilka zdjęć z targów The Miniature Show w Chicago. W końcu od mojego powrotu minęło już kilka dni, emocje opadły, a ja wypoczęłam i pozbyłam się nieprzyjemnego efektu jet lug ;) a więc pora trochę powspominać i podzielić się fotkami ;)

Targi (tu strona organizatora) odbywały się w hotelu Hyatt Regency Schamburg:





A tu mój stół w wersji przed i po rozpakowaniu miniatur :)



Pracą, którą zgłosiłam do konkursu Miniature Art Prize, była miniaturowa lodówka side by side z oświetleniem, wypełniona mini produktami spożywczymi, czyli tytułowa "Fridge full of food" :)




... I moja lodóweczka zajęła II miejsce w konkursie!!! Naprawdę!! :)
Bardzo, bardzo się cieszę, że moja praca zajęła tak wysokie miejsce (a konkurencja, trzeba przyznać, była na najwyższym poziomie) :) :)


A na powyższym zdjęciu ja, razem z panem organizatorem, moją nagrodzoną pracą oraz kryształową statuetką w jego ręku :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...